Italiano buono (Comaccio)

Tegoroczne włoskie wakacje upłynęły nam raczej pod znakiem zwiedzania niż plażowania. Pogoda, choć było generalnie ciepło, była w kratkę. Raz słońce raz deszcz. Nie przeszkodziło nam to jednak opalić się nieco i popływać w morzu i basenach. Wykorzystywaliśmy po prostu słoneczne dni na plażowanie a pochmurne na zwiedzanie... A więc oto mały wycinek naszej włoskiej wyprawy...


Nasz tegoroczny camping znajdował się pomiędzy dwoma miasteczkami: Lido di Pomposa (widoczne budynki na zdjęciu, a w dali widać Porto Garibaldi, znajdujące się kilka kilometrów dalej)

 oraz Lido di Nazionale... widoczne  zabudowania horyzoncie.


Morze w tym regionie nie grzeszy czystością, ale jest ciepłe i cechuje się długą płycizną, bezpieczną dla dzieci. Jednak nasze dzieciaki wolały pluskać się w basenach i tam spędzaliśmy większość słonecznych dni.


 Mieszkaliśmy jak zwykle w namiotach, w ładnej zacienionej alejce...


a cały camping obsadzony był pięknymi oleandrami... Te kwiaty zawsze kojarzą mi się z Włochami.





Tak jak wspomniałam, mieliśmy i deszczowe...


i słoneczne dni...


 Pierwszym miasteczkiem, które pojechaliśmy zwiedzać było Comaccio - małe, urocze, choć wyludnione (moim zdaniem). Nazywane jest Małą Wenecją i znane jest z mostu, pod którym łączą się trzy kanały.....


 Drzwi to bardzo interesujący motyw we Włoszech, mają je naprawdę piękne..

 





 Kolejny motyw, którzy mnie urzeka ww włoskich obrazkach, to rowery... każdy z nich ma swój charakter...

  Na dzisiaj to tyle... za jakiś czas następna porcja włoskich wspomnień... 

Arrivederci....


2 komentarze:

KAMILA pisze...
4 lipca 2014 06:06

Fajny urlopik :) A te zasłonki na drzwiach to ochrona przed owadami w upalne dni czy tylko ozdoby?

Unknown pisze...
4 lipca 2014 07:49

Włosi w upalne dni (czytaj - całe lato) otwierają drzwi robiąc w domu przeciąg, a kotara ma chronić ich mieszkania od wzroku wścibskich przechodniów...

Prześlij komentarz