Pomarańczowa babka z miodem

Przygotowania świąteczne wpędziły mnie do łóżka. Dosłownie - odchorowałam nawał pracy, jaki miałam przed świętami kuracją antybiotykową i niemocą totalną. Dopiero dzisiaj polepszyło mi się na tyle, że zaczęłam krzątać się po kuchni. Postanowiłam upiec babkę. Nie jest to wypiek, który kocha mój mężusiowaty, stąd rzadko gości na naszym stole. Mężuś jednak wyjechał na szkolenie, więc "hulaj dusza piekła nie ma" :) a jest pyszna babeczka pomarańczowa. Naprawdę pyszna i wilgotna i baaardzo mocno pomarańczowa. Dzieciakom będzie smakować.


2 średnie pomarańcze ( ok. 200 g jedna, czyli ok 400 g)
1/2 szklanki oleju
1/2 szklanki miodu
1 1/2 szklanki mąki pszennej
2 łyżeczki proszku do pieczenia
4 jajka
cukier puder do posypania

Pomarańcze zalewamy wrzątkiem i odstawiamy do całkowitego wystygnięcia wody. Potem odlewamy wodę i kroimy je na mniejsze kawałki. Miksujemy blenderem na pulpę razem z olejem. Dodajemy jajka i miód i porządnie mieszamy a na koniec dajemy mąkę w proszkiem do pieczenia. Form z kominkiem obficie smarujemy masłem lub margaryną i posypujemy mąką. Wlewamy ciasto i pieczemy w 180 stopniach przez około 40 minut ( do suchego patyczka). Posypujemy cukrem pudrem.
Smacznego!

Śmietankowe ciasteczka z orzechami

 i czekoladą

Zachęcona przez Kasię Bosacką, która w swoim programie "Wiem, co jem", namawia do pieczenia własnych ciastek, jako że kupne są pełne niezdrowego syropu glukozowo-fruktozowego, upiekłam mojej rodzince ciastka. :) Tak, tak to niezłe wytłumaczenie dlaczego piekę. Prawda jest taka, że lubimy słodkości i rzeczywiście te domowe są zdrowsze. Po pierwsze wspomniany syrop, a po drugie tłuszcz a po trzecie konserwanty i wzmacniacze smaku, których w domu nie używamy. Więc piekę i staram się nie kupować ciastek w sklepie. Trzymam je w wielkim słoju serwuje na deser po obiedzie. Dziś śmietankowe ciasteczka pełne orzechów z kropelką czekolady. W sam raz słodkie i przyjemnie chrupiące. Przepis znalazłam na tym blogu, jednak inaczej je trochę udekorowałam. Spróbujcie koniecznie.



300 g mąki
100 g cukru pudru
50 g masła
2 żółtka
120 ml kremówki
1 łyżeczka proszku do pieczenia
100 g czekolady mlecznej
orzeszki ziemne

Z mąki, proszku, masła, cukru, żółtek i kremówki zagniatamy ciasto i wkładamy na godzinę do lodówki. Wałkujemy na grubość ok. 5 mm i wykrawamy małe kółeczka. Wciskamy w nie orzechy i pieczemy w 180 stopniach przez 15 minut. Studzimy. Czekoladę rozpuszczamy w kapieli wodnej i dekorujemy ciastka.
Smacznego!


Tagiatelle z kremowym sosem 

pieczarkowym i klopsami


Zajęci szykowaniem świątecznych smakołyków, oraz mniej czasu mamy na szykowanie codziennych obiadków. Dlatego dziś polecam wam szybkie i pyszne danie z makaronem. Zasmakuje wszystkim domownikom i zaspokoi ich apetyty, podany z brokułami to pełnowartościowy obiadek, lub cipeła kolacja.



500 g makaronu tagiatelle (grube wstążki)
500 g pokrojonych w plasterki pieczarek
200 ml kremówki
1 cebulka
2 żółtka
1 łyżka oliwy
sól
pieprz

klopsy:
500 g mięsa mielonego
1 czerstwa bułka
1 jajko
sól
pieprz olej

Z mięsa, namoczonej i odciśniętej bułki jajka i przypraw robimy masę na klopsy. Formujemy małe kulki i obsmażamy na oleju. Odstawiamy.
Makaron gotujemy al dente w osolonym wrzątku.
Na oliwie smażymy cebulkę i pieczarki, dusimy chwilę. Dodajemy klopsy i jeszcze chwile dusimy. Kremówkę mieszamy z żółtkami i przyprawami i wlewamy do sosu.
Do odcedzonego makaronu wlewamy sos i mieszamy delikatnie. Podajemy z brokułami z wody.
Smacznego!



Sernik karmelowy

Korzystając z wielkanocnych promocji na ser biały, na niedzielny deserek zrobiłam serniczek. To się nazywa wykorzystywanie okazji.. :) Miałam w zanadrzu kilka przepisów do wykorzystania i padło na smak karmelowy. Wyszedł super, nie za słodki, delikatny i aksamitny - po prostu rozpływa się w ustach.  Wypiek w sam raz na wielkanocny, uroczysty obiadek, a właściwie deserek. przepis znalazłam na tej stronie, ale leciutko go zmodyfikowałam.


spód:
200 g ciasteczek zbożowych
50 g masła
2 łyżki kakao

Ciasteczka kruszymy i mieszamy z kakao i masłem na mokry piasek, którym wykładamy w tortownicy, wyłożonej papierem i mocno wygładzamy. Wkładamy do lodówki.

masa serowa:
500g sera mielonego ( u mnie  wiaderka)
250 g serka mascarpone
200 g kajmaku
cukier waniliowy
4 małe jajka
2 łyżki budyniu śmietankowego lub waniliowego

Ser miksujemy z mascarpone i kajmakiem i dodajemy po jednym jajku. Mieszamy krótko. Dodajemy budyń i cukier waniliowy. Wylewamy na ciasteczkowy spód i pieczemy przez 15 minut w 180 stopniach a potem 1 godzinę i  15 minut w 130 stopniach. Studzimy w piekarniku.

polewa:
100 ml kremówki
100 g kajmaku
100 g mascarpone
 50 g gorzkiej czekolady

Śmietankę miksujemy i dodajemy serek i kajmak i  wykładamy na zimny sernik. Posypujemy startą czekoladą i chłodzimy w lodówce kilka godzin, a najlepiej na całą noc.
Smacznego!




Zupa ziemniaczana z boczkiem

Nie wiem czy Wy macie taki sam jak ja codzienny dylemat: co zrobić na obiad. Samo przygotowanie to już mały pikuś, ale wymyślić to jest sztuka, nie wspominając o tym, żeby zrobić coś co zasmakuje wszystkim domownikom. Ponieważ moja rodzinka lubi boczek, postanowiłam go użyć jako wabika do zupy ziemniaczanej. Wyszło pysznie i rozgrzewająco - mój synek zjadł trzy miski i mówił:
 - Mamo ta zupa jest rewelacyjna! Normalnie nie mogę przestać jej jeść.
W końcu jednak przestał, ale zjadł porcję  przeznaczoną dla mojego mężusia i musiałam naprędce zrobić mu omlet z warzywami na obiad. :) No cóż, obawiam się że takie historie: ze zjedzeniem całego obiadu przeznaczonego dla wszystkich przez jednego głodnego nastolatka będą coraz częstsze w naszym domu.
A więc kilka słów o zupce - szybka, niedroga i dobra - nawet Kubeczek zjadł, choć są w niej warzywa. :)



2 kg ziemniaków
2 litry bulionu ( u mnie z kostki)
200 g krojonego boczku
2 małe marchewki
2 małe pietruszki
2 łodygi selera naciowego
2 łyżki śmietany
2 ząbki czosnku
sól
pieprz
natka pietruszki

Na bulionie gotujemy ziemniaki  i warzywa  pokrojone w kostkę( pokrojone, lub starte na tarce - jak wolicie) do miękkości. Boczek wytapiamy na patelni i dodajemy do zupy. Doprawiamy do smaku solą pieprzem i czosnkiem ( przeciśniętym przez praskę) i podbijamy śmietaną ( najlepiej śmietaną dać do słoiczka i dolać pół szklanki wywaru z zupy - zamknąć i porządnie wstrząsnąć - wtedy się nie zważy.) Przed podaniem posypać natką.
Smacznego!

Czekoladowe ciastka 

z masłem orzechowym

Od jakiegoś czasu w zakładkach czekały na swoją kolej i wypróbowanie te cudeńka.
... Czekoladowa rozkosz na pożegnanie zimy. Potem przyjdzie pora na lżejsze wypieki, więcej owoców, lekkich pianek galaretek.. i będę tęsknic za moimi słodkimi, czekoladowymi i bakaliowymi wypiekami.. oj będę.. :(
W każdym razie upiekłam te ciasteczka do kawki z moją psiapsiółką. Umiliły nam czas i wzmogły wyrzuty sumienia z powodu ilości pochłoniętych kalorii. A co tam! Raz się żyje. Musiałam ukryć kilka ciastek dla mojej córci, co wraca w piątek do domciu, bo reszta
"dziecek" niechybnie wyżarły by wszystko do ostatniego okruszka. NAPRAWDĘ GODNE POLECENIA!. :)


200 g gorzkiej czekolady
100 g masła
3/4 szklanki cukru
4 małe jajka
1 płaska łyżeczka proszku do pieczenia
cukier waniliowy
1 1/2 szklanki mąki
100 g posiekanej gorzkiej czekolady lub czekoladowych kropelek
1 szklanka masła orzechowego

Czekoladę rozpuszczamy z masłem i studzimy. Białka ubijamy z cukrem i cukrem waniliowym i dodajemy żółtka delikatnie mieszając. Dodajemy trochę ubitych jajek do wystudzonej czekolady i mieszamy. Potem dodajemy resztę piany i delikatnie mieszamy masę. Wsypujemy po troszkę przesianą mąkę z proszkiem. Wrzucamy czekoladę i mieszamy. Wkładamy masę do lodówki aż porządnie stężeje. Lepimy dość duże kulki, maczając ręce w mące, żeby się masa nie kleiła. Każdą kulkę spłaszczamy i dajemy po 1/2 łyżeczki masła orzechowego. Dokładnie zalepiamy i leciutko spłaszczamy. Układamy na blaszce ( z papierem do pieczenia) i pieczemy 15 minut w 200 stopniach. Chwilę czekamy aż stężeją i ściągamy z blaszki.
Smacznego!

Jak wychować syna 

na prawdziwego mężczyznę?

 
 Zawsze wychodziłam z założenia, że dzieci nie wychowujemy dla siebie tylko dla przyszłego współmałżonka - czyli naszych zięciów i synowych. Nie myślcie jednak, że już od kołyski przyświecała mi taka idea wychowawcza... oj nie. :) Cieszyłam się moimi dzieciakami i czerpałam z ich słodkości ile wlezie.  Były moimi słodkimi, malutkimi dzieciaczkami. Teraz jednak przestały być już słodkie i malutkie..  i muszę się przyznać, że trochę tęsknię za tym czasem, bo dopiero uczę się być mamą dwóch dorastających chłopców i dwóch dorosłych córek. Podczas dorastania dziewczyn  przeżywałam trochę rozterek i stresu i tylko mój mężuś trzymał mnie przy zdrowych zmysłach. Miał na mnie niezawodny sposób: kiedy dziewczyny mnie nawkurzały tak, że nie chciałam już na nie patrzeć, włączał mi nagrania kiedy były malutkie i mówił:
 - Widzisz kochanie, to nasze słodkie dziewczynki... Popatrz jakie fajne...
No i jak tu się gniewać.. rozbrajał mnie tym zupełnie i choć jeszcze się boczyłam na te moje "małe" paskudy, gniew rozwiewał się jak poranna mgła.
Chłopcy to zupełnie inna historia. Testosteron czasami uszami im wychodzi, a mnie uszami wychodzą ich ciągłe bitwy i potyczki. Jak dwa koguty na ringu. Ciągła rywalizacja i porównywanie się. Z dziewczynami wiedziałam jak postępować bo sama jestem dziewczyną jakby nie było. :) Jednak faceci to są z innej bajki i  ciągle głowiłam się jak ich nauczyć bycia jednocześnie męskim i odpowiedzialnym jak i wrażliwym i ciepłym. Na pierwszy rzut poszła samodzielność - to trochę było wymogiem chwili, bo przy czwórce dzieci nie mogłam sobie pozwolić na pieszczenie się i rozczulanie nad każdym dzieckiem. Więc musieli sobie radzić. Dziewczyny już w II-III klasie podstawówki same wstawały, ubierały się, robiły śniadanie i kanapki do szkoły; nie widziałam więc przeszkód, żeby i moi synowie nie mogli tego robić. Czasami  oczywiście zapomnieli  wziąć kanapek czy picia i wtedy byli głodni i spragnieni. Dobra lekcja. Czasami oczywiście zapomnieli wyłączyć światła, albo zamknąć drzwi na klucz, ale z każdym dniem i tygodniem szło im coraz lepiej. Uczę ich stopniowo sprzątania, gotowania i innych czynności domowych, by mnie kiedyś synowa nie "przeklinała", że wychowałam nieroba. Śmiejemy się z mężem, że w wieku 10-12 lat nasi synowie umieją gotować na poziomie studenckim: zrobić jajecznicę, tosty, ugotować parówki, czy jajko na miękko; zalać wrzątkiem zupkę chińską czy podgrzać pizzę w piekarniku. Mam nadzieję, że kiedy naprawdę będą w wieku studenckim ich poziom zdolności kulinarnych ( i nie tylko) wzniesie się na wyżyny. :)
Całe te rozważania wywołała śmieszna sytuacja w moim domu, w zeszłą sobotę:
Starsza córcia chciała coś wytrzeć do sucha i poprosiła:
- Kubuś, podaj mi, proszę, czystą ściereczkę.
Jego starszy brat jednak był szybszy i szybko skoczył do koszyka ze ściereczkami i przyniósł jej jedną.
- To mnie Justynka poprosiła - zamiałczał rzewnie Kubuś.
- Ale ja byłem pierwszy! - ripostował Paweł.
- To ja miałem jej podać! - ciągnął dalej Kubeczek i oczywiście przyniósł Justynce "swoją" ściereczkę.
Przyglądałam się tej sytuacji z uśmiechem na ustach i powiedziałam.
- Tak właśnie powinno być: Kobieta czegoś zapragnie a mężczyźni powinni prześcigać się w wypełnianiu jej pragnień. Tak trzeba postępować ze swoją kobietą.
- Ale ja nie mam swojej kobiety - powiedział poważnie mój 10-letni synek.
Kiedy skończyłam się śmiać, odpowiedziałam:
- Ale kiedyś będziesz miał, a póki co możesz trenować bycie dżentelmenem na mamie i siostrach...
Nigdy nie jest za wcześnie na taką edukację. 

Migdałowo - orzechowe ciacha

Kiedy moja córcia wraca ze studiów zawsze staram się coś dla niej ugotować dobrego. Nie jestem z tych mam, co dają torby jedzenia na cały tydzień i gotują do słoików dla swojej pociechy dania na każdy dzień tygodnia. Wychodzę z założenia, że okres studiów to dobra szkoła życia i nie chcę jej tej nauki utrudniać. Jednakże, kiedy przyjeżdża do domciu w piątek, zmarznięta i głodna, zawsze na nią coś dobrego czeka. :) W zeszły piątek upiekłam do wspólnej kawki ciacha, pełne orzechów i migdałów. Pyszne i chrupiące.


100 g orzechów włoskich
100 g migdałów
100g orzechów ziemnych ( niesolonych i prażonych bez tłuszczu - można kupić w Aldi)
1/2 szklanki masła orzechowego
1/2 szklanki masła migdałowego ( można zastąpić orzechowym lub czekoladowym - ale wtedy dajemy mniej cukru)
1 szklanka cukru
4 jajka
2 1/2 szklanki mąki pszennej
2 łyżeczki proszku do pieczenia

Masła ( migdałowe i orzechowe) ucieramy z cukrem na puszystą masę i dodajemy po jednym jajku. Potem dodajemy przesianą mąkę z proszkiem i na koniec orzechy. Zagniatamy. Jeżeli się klei - podsypać mąką. Formujemy ręką kulki ( trochę większe od orzecha włoskiego) i spłaszczamy. Pieczemy około 20 minut w 190 stopniach - aż się ładnie przyrumienią.
Smacznego!

Kukurydzianka z kurkumą

Ciągle jeszcze trzyma nas w szponach zima.. niby taka niepozorna, ciepła i mokra. Trochę pomroziła, trochę puchem przysypała i za kołnierz zalazła... Gdyby jeszcze słoneczko świeciło, a tu pochmurno buro, szaro.. Nic tylko siedzieć pod kocem z rozgrzewającą herbatką "chrzanową" - jak to mój mężuś nazywa  nasz zimowy, kultowy napój - czarną herbatę ze świeżym imbirem i sokiem z pigwy. Jednak czasami trzeba coś bardziej treściwego na rozgrzanie.. coś co w brzuchy dłużej zostanie. :)
No człowiek nawet nie czuje, kiedy mu się rymuje! :))
W każdym razie polecam wam pyszną, złocistą jak słoneczko zupkę kukurydzianą. Lekko słodka, lekko pikantna, kremowa i rozgrzewająca - idealna na obiad czy kolację.


2 litry bulionu drobiowego
2 puszki kukurydzy
1 łyżeczka kukrumy
1/2 łyżeczki chilli
sól
pieprz
100 ml kremówki
groszek ptysiowy

Do gorącego bulionu wsypujemy odcedzoną kukurydzę i gotujemy chwilę ( to nie ma znaczenia ile, bo kukurydza i tak nie zmięknie). Miksujemy i przecieramy przez sito jeśli trzeba. Dodajemy przyprawy i kremówkę. Podajemy z groszkiem ptysiowym.
Smacznego!

Tarta z cukinią i kozim serem

Na lunch, lekką kolację czy obiad we dwoje - najlepsza tarta. Dziś polecam wam tartę z cukinią i aromatycznym kozim serem. Pyszne warzywne różyczki zalane śmietanowo- jajeczną masą i zapieczone na maślanym, kruchym spodzie. Czegóż chcieć więcej. Można poczestować swojego ukochanego mężczyznę - w końcu dzisiaj Dzień Mężczyzny. :)



200 g maki pszennej
100 g masła
1 jajko
3 łyżki zimnej wody
1/2 łyżeczki soli
 Z podanych składników zagniatamy ciasto i wyklejamy natłuszczona formę do tarty. Nakłuwamy widelcem i podpiekamy w 180 stopniach przez 10-15 minut.



3 jajka
300 ml gęstej śmietany 12 %
sól
pieprz
gałka muszkatałowa
100 g sera koziego
3 średnie cukinie

Jajka roztrzepujemy  ze śmietaną, solą, pieprzem i gałką muszkatałową.




Cukinię kroimy obieraczką do warzyw na cienkie plasterki i zwijamy w różyczki.

 Układamy na podpieczonym spodzie i zalewamy masą jajeczno-śmietanową.

Posypujemy pokruszonym kozim serem i pieczemy około 20 minut w 180 stopniach.


Podajemy na ciepło lub na zimno.
Smacznego!

Mocno kakaowe ciasto fasolowe

Niedawno w Dzień Dobry TVN - jeden z "kulinarnych" robił ciasto z fasoli. Sprzątając kątem oka widziałam i kątem ucha słyszałam to, co o tym cieście mówił i ogromnie mnie to zaintrygowało - kolejny sposób, aby ukryć znienawidzone przez mojego synka warzywa w czymś niespodziewanie dobrym. No i upiekłam to ciasto na piątkowy deser. Ciasto jest pyszne! Każdy amator czekoladowych wypieków powinien go spróbować. Konsystencja jest niezwykle delikatna i wilgotna i ten cudowny aromat ciemnego kakao i czekolady.. mniam. :) No i nie ma w nim ani grama mąki - co czyni atrakcyjnym dla tych co nie tolerują glutenu.


8 jajek
100 g ciemnego kakao
2 puszki kukurydzy czerwonej
1/2 szklanki miodu
1/2 szklanki cukru
100 g miękkiego masła
skórka otarta z jednej pomarańczy
3 łyżki oleju rzepakowego
2 płaskie łyżeczki proszku do pieczenia
1/2 łyżeczki sody oczyszczonej
 czekoladowe genache do polania

Miękkie masło ucieramy z cukrem, olejem i miodem. Dodajemy po jednym jajku i miksujemy dalej. Potem dodajemy zmiksowaną na puree fasolę ze skórką pomarańczową ( fasolą przepłukaną na sicie z zalewy) i kakao z proszkiem i sodą. Wylewamy do blaszki o wymiarach 20/20 cm i pieczemy w 190 stopniach przez około godzinę - do suchego patyczka. Po wystudzeniu polewamy czekoladowym genache.
Smacznego!

Makaron farfalle z łososiem, pesto i 

mascarpone

Od niedawna w reklamie Lubellii zachwalają kremowy makaron z łososiem i zielonym pesto. Zabrzmiało mi to zachęcająco, więc postanowiłam sprawdzić, co oni nam tam zachwalają i zrobiłam dzisiaj mojej rodzince to danie na obiad. Typowo włoskie smaki przypadły nam do gustu. Pesto - lubimy, rybkę - lubimy, mascarpone - lubimy, makaron i parmezan - kochamy! Więc połączenie tych wszystkich smaków było dla nas niczym miód na spierzchnięte usta. Wszyscy mlaskali i kiwali z uznaniem głowami podczas obiadu.
 - Patrzcie - mówiłam. - Makaron włoski, orzechy w pesto - włoskie, parmezan i oliwę jeszcze mamy z Włoch, mascarpone to ser typowo włoski... normalnie Włochy na całego!
- Bo my kochamy makaron - powiedziała przełykając kokardkę moja córcia.
 - To się przeprowadzimy do Włoch - wtórował jej mój synek. - I będziemy tam mieszkali i się nauczymy włoskiego...
 - A koledzy...? - zapytał z rozrzewnieniem mój najmłodszy synek, Kubeczek.
- A od czego Internet? - zapytał Paweł?
- Internet  to nie życie! - powiedział Kubuś ubawiając tym swoje rodzeństwo, a my z mężusiowatym popatrzyliśmy na siebie myśląc, że jednak coś w tych głowach zostaje z naszego tłoczenia oleju. :)
Więc nie zrażajcie się kiedy wydaje się nam, że nasze dzieci są zupełnie odporne na wszelkie nasze zabiegi wychowawcze. Jest jeszcze dla nich nadzieja. :)


1kg makaronu farfalle ( kokardki)
200 g serka mascarpone
500 g łososia ( u mnie pstrąg łososiowy)
150 ml oliwy z oliwek
3 ząbki czosnku
100 g parmezanu - plus do posypania
garść orzechów włoskich
3 garście liści bazylii ( taka mała doniczka wystarczy)
sól
pieprz

Makaron gotujemy w osolonej wodzie al dente. W tym czasie z bazylii, oliwy, czosnku, orzechów i parmezanu robimy pesto - blendujemy to blenderem na gładką masę. Rybę kroimy na kostkę, solimy, pieprzymy i podsmażamy na niewielkiej ilości oliwy. Dodajemy serek mascarpone wymieszany z 4 łyżkami wody z gotowania makaronu. Makaron odcedzamy, dodajemy pesto i rybę z serkiem i dobrze mieszamy. Posypujemy parmezanem i serwujemy rodzince wśród ochów i achów.
Smacznego!

Marcepanowe pancakes z płatkami 

migdałowymi

Za oknem zima w pełni, choć już 1 marca i wszyscy mieli nadzieję na wiosenną pogodę. Wracając z pracy już myślałam o mojej dziatwie i przemoczonych butach... a w następstwie glutach w nosie i kaszlących nocach... sama radość dla serca każdej matki. :)
Postanowiłam więc zrobić im ciepłe mleczko z miodem a do tego pyszne placuszki - pancakes. Przeglądając zasoby spiżarniane wyciągnęłam co miałam i namodziłam co umiałam. :) Zrobiłam panacakes - amerykańskie naleśniki, tym razem z marcepanu. Tak mnie natchnęło. :)
Placuszki wyszły mięciutkie w środku i z chrupiącymi płatkami migdałowymi na wierzchu. Aromatyczny marcepanowy aromat i słodycz miodu - tego nam trzeba na zimową chandrę.




3 jajka
1 szklanka mleka
1 szklanka mąki pszennej
1/2 szklanki maki kukurydzianej
3 płaskie łyżeczki proszku do pieczenia
200g marcepanu
2 łyżki miodu
olej do smażenia
100 g płatków migdałowych

Marcepan rwiemy na kawałki i wrzucamy do miski, do tego mleko i jajka i miksujemy na gładko blenderem. Dodajemy resztę składników i mieszamy na gładką masę. Smażymy partiami posypując
 jedna stronę placków płatkami migdałowymi.

Podajemy ciepłe same, lub polane miodem, syropem klonowym albo czym tam chcecie.


Smacznego!