Muffinki na białkach z jabłkami


W szale kuchennych bitew sobotnich upiekłam jeszcze muffinki na białkach, które mi zostały po zrobieniu kremu serowego. Dodatek tartych jabłek sprawił, że ciasto jest wilgotne i zachowuje świeżość nawet po 2 dniach leżenia na talerzyku (ostały się 2 i dzisiaj spróbowałam). Część podarowałam sąsiadce, z którą też (podobnie jak z moimi teściami) mamy swój rytuał. Zaczęło się od tego, że jak jej zaniosłam kawałek ciasta, czy innych słodkości do spróbowania, to nie oddawała mi naczynia pustego. Choćby miała położyć kilka pomidorów, talerzyk wracał zawsze pełny. No i stało się to naszą tradycją. Więc koszyczek, który przyszedł do nas z brzoskwiniami od sąsiadki, wrócił do niej z muffinkami jabłkowymi.

jabłkowe muffinki:


2 białka
1 1/2 szklanki mąki
4 łyżki oleju
1/2 szklanki cukru
1 szklanka maślanki
1 łyżeczka proszku do pieczenia
pół łyżeczki cynamonu
2  małe, obrane i starte jabłka


Mokre składniki mieszamy w jednej misce, a suche w drugiej. Mieszamy razem i na koniec dodajemy starte jabłka. Napełniamy papilotki do 3/4 wysokości, bo nie rosną zbyt bardzo. Pieczemy około 20 minut w 180 stopniach. Posypujemy cukrem pudrem.
Smacznego!

Tort z masa serową


Dzisiaj ostatni dzień zjazdu młodzieżowego i wspólne z młodzieżą nabożeństwo niedzielne. Fajnie było. To inspirujące, widzieć tylu młodych ludzi wielbiących Boga i modlących się. Przypominało mi się jak my byliśmy w grupie młodzieżowej (wieki temu) i organizowaliśmy podobne zjazdy. Po nabożeństwie musiałam popędzać rodzinkę i biegusiem na rowerkach do domku. Miałam dzisiaj druga zmianę i niewiele czasu na obiad i kawkę. A podczas kawki chciałam z chłopakami zaśpiewać mężusiowi urodzinowe Happy Birthday. Wprawdzie urodziny ma dopiero jutro, ale on idzie rano do pracy i zanim on przyjdzie ze swojej pracy ja pójdę do swojej.... no i dzisiaj mamy niewiele czasu, ale zawsze coś. Torcik serowy zrobiłam wczoraj i nie obyło się bez przygód. Chciałam przedobrzyć i źle się to skończyło. Zamiast jednej porcji masy serowej zrobiłam jedną i pół i niestety biszkopt nie chciał tego udźwignąć... no i jak już wszystko ładnie ozdobiłam winogronem i galaretką po prostu zrobiło się piętnasto-centymetrowe osuwisko. Jak to zobaczyłam to mało co się nie rozpłakałam... :( Cóż było robić.. dałam to osuwisko na talerzyk  a mój mężuś ochoczo się tym zajął. Dzisiaj jak robiłam zdjęcie musiałam się nieźle namęczyć aby ukryć moją hańbę tortową. Wszystkim smakowało - to najważniejsze! Torcik jest pyszny, niezbyt słodki i wilgotny... pychota.


masa serowa:

1/2 kg trzykrotnie mielonego twarogu
1/2 szklanki cukru pudru
2 żółtka
sok z jednej cytryny
250 ml kremówki + fix do śmietany
żelatyna z 1/2 litra z Dr. Oetkera

Żółtka ubijamy z cukrem i dodajemy ser, potem sok z cytryny. Żelatynę rozrabiamy w połowie szklanki wody i po wystudzeniu dodajemy do masy serowej. Kremówkę ubijamy z fixem i delikatnie mieszamy z masą. Dajemy na chwile do lodówki, aby stężało i przekładamy biszkopt.
Smacznego!
Mój torcik dostał wierzch z połówek winogron i cytrynowej galaretki, ale możecie go dowolnie ozdobić. 

Babeczki z coca colą na Dzień chłopaka


Moja córcia wraz z przyjaciółkami zamówiły u mnie babeczki dla chłopaków z grupy młodzieżowej przy naszym kościele. Chciały ich uhonorować w tym szczególnym dniu - 30 września, kiedy w Polsce obchodzimy Dzień chłopaka.  Wprawdzie obchodzą go dzisiaj, podczas organizowanego właśnie przez naszą młodzież 3- dniowego Zjazdu Młodzieży okręgu zachodniego. Zgłosiło się ponad 100 osób, a doliczając nasza młodzież, to będzie spora impreza. Każdy powód do świętowania jest dobry. Ponieważ pracowałam na 1 zmianę, nie było szans, aby zrobiła je wszystkie dzisiaj, więc upiekłam je wczoraj, a dzisiaj zostało mi udekorowanie. Moja córcia wymarzyła sobie, że będą oblane białą czekoladą i opatrzone napisem - EAT ME ( zjedz mnie). Chciała, żeby każda literka napisu była innego koloru, ale nie chciałam się zgodzić, że względu na czas, jaki musiałabym na to poświęcić. Jednak jak to ja - co tam zmęczenie i brak czasu... zrobiłam tak jak chciała  5 kolorowy napis - każda literka w innym kolorze. Czego się nie robi dla dzieci. :) Babeczki są czekoladowe z dodatkiem coca coli - ulubione ciasto moich dzieci. Mocno kakaowe i mocno słodkie zadowoli każdego łasucha. Tak łatwe, że mogą je upiec nawet dzieci, nie trzeba nawet wyciągać miksera.






babeczki z coca colą:

1 margaryna
3/4 szklanki cukru
250 g mąki
2 jajka
szczypta soli
cukier waniliowy
75 ml mleka
200 ml coca coli
2 łyżeczki proszku do pieczenia
3 łyżki kakao

Margarynę rozpuszczamy i po wystudzeniu mieszamy z mokrymi składnikami w jednej misce. W drugiej misce mieszamy wszystkie suche składniki. Dodajemy mokre do suchych i porządnie mieszamy. Nalewamy do papilotek i pieczemy około 15 minut w 190 stopniach. Ozdabiamy według uznania.
Smacznego!

Peach pie - czyli placek z brzoskwiniami


Dostałam od mojej kochanej sąsiadki brzoskwinie i miałam niezłą zagwozdkę co z nimi zrobić, zanim się dowiedzą muchy owocówki. :) Postanowiłam wykorzystać je do zrobienia amerykańskiego ciasta, które zazwyczaj nadziewam farszem jabłkowym. To popularne w krajach anglosaskich ciasto podawane jest z przeróżnymi farszami. Ja piekłam już z wiśniami, jabłkami, borówkami a teraz przyszła pora na brzoskwinie. Podałam je z lodami, które zostały z niedzielnego deseru śliwkowego. Mieliśmy "wypasioną" kawkę poobiednią. Podczas degustacji pomyślałam, że dałam trochę za mało cukru, ale ze słodkimi lodami wyszło znakomicie. Jeżeli zamierzacie podać to ciasto samo, proponuję dać więcej cukru.


peach pie:
1 kg brzoskwiń
2 łyżki mąki
3 łyżki cukru

4 filiżanki mąki
1/2 filiżanki zimnej wody
1/2 kostki smalcu
1/2 kostki margaryny
1 łyżeczka cukru
1 łyżeczka octu
1/2 łyżeczki soli
1 duże jajko + jajko do posmarowania

Brzoskwinie sparzamy, obieramy ze skóry i usuwamy pestki. Kroimy na małe kawałki i mieszamy z mąką i cukrem. Odstawiamy. Z mąki, tłuszczu, jajka, wody, soli i cukru i octu zagniatamy elastyczne ciasto. Ciasto wałkujemy na grubość około 1/2 cm. Wykładamy  nim wysmarowaną tłuszczem formę i dajemy do środka farsz, przykrywamy  drugim plackiem, sklejamy je razem na brzegu formy i nacinamy ozdobnie. Resztki ciasta można wykorzystać do zrobienia ozdób. Smarujemy roztrzepanym jajkiem i pieczemy około 40 minut w 190 stopniach. Podajemy z lodami lub oprószone cukrem pudrem.
Smacznego!


Chlebek pita

Często robię takie chlebki i nadziewam je różnego rodzaju sałatkami i mięskiem. Czasami używam ich jako podstawę pod pizzę lub zapiekanki - wystarczy tylko przekroić, posmarować sosem obłożyć warzywami i zapiec. Są miękkie i puszyste i na tyle grube, żeby można było zrobić z nich kieszonki, w które wkładamy nadzienie. Warto zrobić więcej i zamrozić na później, kiedy nie będzie czasu na gotowanie.



chlebek pita:


3 szklanki mąki
50 g drożdży
2 szklanki wody
2 łyżki oleju
1/2 łyżeczki soli
1/2 łyżeczki cukru
1/2 łyżeczki przyprawy curry
olej do posmarowania blachy


Drożdże mieszamy z cukrem i 1/2 szklanki ciepłej wody. Odstawiamy n 10 minut. Następnie dodajemy resztę składników i zagniatamy elastyczne ciasto. W razie potrzeby dosypujemy mąkę.Odstawiamy do wyrośnięcia. Ciasto dzielimy na 6 placków ( wychodzą naprawdę duże - ja robię 8 mniejszych) i każdy wałkujemy na owalny placek, który podsypujemy mąką. Kładziemy na wysmarowanej tłuszczem blaszce i odstawiamy jeszcze na 20 minut. Pieczemy około 5-10 minut w 240 stopniach. Chlebki powinny być białe i miękkie.
Smacznego!


Śliwki zapiekane pod kruszonką

Dzisiaj skończyłam 4-dniowy cykl nocek w mojej pracy. Ufff.... Nie jest to to, co tygryski lubią najbardziej. :) Wprawdzie już podczas czwartej nocki nie dokuczała  mi już senność, jednak dzień po nocce jest rozbity jak dzbanek po spotkaniu z ciężarówką. Nie miałam siły, żeby piec jakieś ciasto więc postawiłam na szybki deser-ciasto: śliweczki pod kruszonką. Zazwyczaj robię ten deser z jabłek, ale śliwki czekały na swoją kolejkę do kulinarnych eksperymentów. Kiedy rodzinka była w kościele szybko wstałam, wydrylowałam śliwki, nastawiłam ziemniaki i wstawiłam kurczaka do piekarnika, po czym z powrotem uciekłam do łóżka. Nie było groźby przespania momentu skończenia pieczenia, bo oni robią tyle hałasu jak wracają, że obudziliby nawet niedźwiedzia ze snu zimowego! Więc jak tylko kurczak wyskoczył na stół, wsadziłam śliweczki i już 15 minut po obiedzie mogliśmy zajadać pyszny deserek i popijać go pyszną kawką. Najlepiej oczywiście smakuje z kulką waniliowych lodów.


 śliwki pod kruszonką:

1kg wydrylowanych śliwek
125g margaryny
1 szklanka mąki
1 szklanka cukru
cukier waniliowy
lody

Margarynę zagniatamy z cukrem, cukrem waniliowym i mąką i robimy luźną kruszonkę. Śliwki wkładamy do wysmarowanego masłem naczynia żaroodpornego i zasypujemy kruszonką. Pieczemy około 20 minut w 190 stopniach. Podajemy z kulką lodów.
Smacznego!



Pesto z suszonych pomidorów


Niedawno suszyłam pomidory i zalewając je gorąca oliwą konserwowałam w słoiczkach. Pyszne, aromatyczne pomidorki z czosnkiem i bazylią - wspaniały dodatek do wielu dań. Postanowiłam wykorzystać je, aby zrobić czerwone pesto. To naprawdę szybkie danie, a mnie po nocnej zmianie na nic więcej nie było stać. Wystarczy zmiksować pomidorki z oliwą i wymieszać z makaronem! Pychota! Zjedli wszystko na pniu.


pesto z  suszonych pomidorów:


mały słoiczek suszonych pomidorów w oliwie
50 ml wody z gotowania makaronu
1 łyżeczka soli czosnkowej z pietruszką
parmezan do posypania
bazylia do dekoracji
500 g ugotowanego ale dente makaronu 

Pomidory miksujemy z oliwą. Jeżeli jest za gęste można dolać więcej oliwy. Dodajemy do makaronu, dolewamy wodę z gotowania makaronu i doprawiamy do smaku. Posypujemy parmezanem i dekorujemy bazylią.
Smacznego!



Pączki pieczone

Dziś coś na słodko. Miałam trochę wolnego i poszalałam w kuchni. Upiekłam pączki, tak właśnie nie usmażyłam, ale upiekłam. W założeniu miały mieć kształt oponek, ale tak mi wyrosły, że dziurka zupełnie zniknęła! Nie wpłynęło to oczywiście na smak, ale myślę, że lepiej wyglądałyby jako oponki. Godne polecenia na rodzinne desery. To taka wariacja cynamonowa - dla miłośników cynamonowych wypieków.
Ja sobie wzięłam 2 pączusie i spałaszowałam podczas przerwy w mojej pracy. Pierwszy raz mi się zdarzyło jeść pączki o 2 w nocy!


pączki:

 

1 1/3 szklanki mleka
20 g drożdży
2 łyżki masła
2/3 szklanki cukru
2 jajka
5 szklanek mąki pszennej
1 łyżeczki soli

100g masła
11/3 szklanki drobnego cukru
1 łyżka cynamonu

Robimy zaczyn z mlekiem, potem dodajemy mąkę, cukier, resztę mleka, jajka i masło. Wyrabiamy na gładkie ciasto i odstawiamy do wyrośnięcia. Potem rozwałkowujemy i wycinamy oponki (zróbcie większe dziurki). Odstawiamy na blaszkę, wysmarowaną tłuszczem i posypaną bułka tartą lub kaszką ,pod przykryciem na pół godziny. Pieczemy około 10 minut w 180 stopniach.
Jak wystygną, zanurzamy górną połowę pączka w roztopionym maśle i potem w cukrze wymieszanym z cynamonem.
Smacznego!

Primavera


Sosik primavera robiła kiedyś moja teściowa i miałam zapisany od niej przepis w moim zeszyciku. Postanowiłam więc uraczyć mężusia tym warzywnym sosem wczoraj na obiad. Musiałam tylko dowiedzieć się gdzie trzyma białe wino, bo to jeden ze składników. Trochę się zdziwił moim pytaniem, ale zdradził gdzie je trzyma. :) Pyszny, kolorowy, warzywny sos, pełen witamin i aromatu. Skusiła się nawet moja  młodsza córcia, która nie lubi pomidorów, choć w sosie jest ich kilogram!



sos primavera:

1 kg pomidorów
2 marchewki
mały por
4 łyżki oliwy z oliwek
1/2 cukinii żółtej
1/2 cukini zielonej
1 duża papryka
6 pieczarek ( u mnie nie było - dałam za to kawałek kalafiora podzielonego na różyczki)
3 łyżki ziarenek smaku
4 duże ząbki czosnku
1/2 szklanki białego wytrawnego wina

Marchewkę kroimy na cieniutkie plasterki i podgotowujemy w osolonej wodzie, po czym przelewamy zimna wodą.Na oliwie podsmażamy pokrojony w plasterki por i czosnek (też w plasterki). Potem dodajemy paprykę, cukinię, pieczarki (kalafior), marchewkę, dodajemy ziarenka smaku i dusimy chwilę. Na koniec obrane i pozbawione nasion, pokrojone na kawałki pomidory. Zalewamy winem i dusimy jeszcze przez chwilę. Podajemy z makaronem, posypane parmezanem i ozdobione natką pietruszki.
Smacznego!





Bułeczki z makiem i otrębami

Mamy taki mały wakacyjny rytuał z rodzicami mojego mężusia. Jak wracamy z  jakiegoś wyjazdu, rodzice zawsze dbają, żeby czekały na nas w lodówce świeże produkty na pierwsze śniadanie czy kolację. Nie musimy wtedy od razu gnać do sklepu, żeby kupić coś do jedzenia. Oczywiście odwdzięczamy się im tym samym, kiedy oni wyjeżdżają, także staramy się zaopatrzyć ich lodówkę w odpowiednie świeże produkty. Więc na  powitanie powracającym znad morza rodzicom, oprócz produktów do chlebka,  upiekłam jeszcze  bułeczki i bagietki, bo w niedzielę trudno dostać świeże pieczywo. Po obiadku w niedzielę zagniotłam ciasto i po południu już pachniało w całym domu świeżymi bułeczkami. Wyszły znakomite! Chłopaki od razu, jeszcze ciepłe spałaszowali z masełkiem. Zapakowałam bułeczki dla rodziców i pojechaliśmy ich przywitać. No i wstyd się przyznać, że nasi wiecznie głodni chłopcy wyjedli bułeczki rodzicom. Mama oczywiście im nie odmówiła i podzieliła się swoimi bułeczkami. No ale jakie miała wyjście, kiedy wnusiu chodził wokół bułeczek jak lew ryczący... Czasami mi wstyd, że oni tak ciągle chcą jeść. Czasami jest tak, że jedzą przed samym wyjściem na wizytę do rodziców, a i tak zaraz po przyjściu robią przegląd babcinej lodówki! Normalnie szarańcza!

bułeczki:

3 szklanki mąki
3/4 szklanki otrąb pszennych
3/4 szklanki maślanki
15 g drożdży
1 łyżeczka soli
1/2 łyżeczki cukru
3 łyżki maku
120 ml wody
3 łyżki oliwy
mleko do posmarowania
mak do posypania

Mieszamy w naczyniu drożdże z cukrem i maślanką. W innej misce mieszamy mąkę, otręby, sól i mak. W mące robimy dołek i wlewamy zaczyn i ciepłą wodę. Odstawiamy do wyrośnięcia. Na koniec dodajemy oliwę i wyrabiamy elastyczne ciasto. Odstawiamy do wyrośnięcia. Wyrośnięte ciasto dzielimy na 12 kawałków i formujemy placuszki, które rolujemy w kształt małych roladek. Układamy na blasze i zostawiamy do wyrośnięcia. Smarujemy letnim mlekiem i posypujemy makiem. Pieczemy  około 15 minut w 180 stopniach.
Smacznego!

Muffinki z masłem orzechowym

Zrobiłam dla mojej rodzinki babeczkowy eksperyment. Dodałam do przepisu na muffinki masła orzechowego - tak ulubionego przez większość mojej rodziny. Właściwie to tylko ja z lekką rezerwą podchodzę do tego orzechowego cuda. :) Nie, żebym nie lubiła, ale muszę mieć na to super ochotę. Babeczki przywoływały moją rodzinkę do piekarnika już podczas pieczenia. Wyglądało to normalnie jak w kreskówce, kiedy zapach łapie za nos i ciągnie do źródła. Zabawne to było, kiedy  co chwilę ktoś wpadał i wciągał głęboko powietrze z orzechowym aromatem i wzdychał:
- Oooo... co pieczesz???
No i wyszły znakomicie. Mięciutkie, wilgotne z kawałkami orzeszków. Dla amatorów orzechów spełnienie marzeń.


muffinki:


2 jajka
1/4 szklanki oleju
1 3/4 szklanki mąki
3/4 szklanki cukru
1 szklanka maślanki
2 czubate łyżki masła orzechowego
1/2 szklanki posiekanych orzechów włoskich
cukier puder


Wszystkie składniki mieszamy: suche z suchymi, mokre z mokrymi i łączymy razem. Dajemy do papilotek i pieczemy przez 15-20 minut w 180 stopniach. Posypujemy cukrem pudrem.
Smacznego!

Ciasto z cukinią i bakaliami

Dzisiaj na obiedzie z pysznym deserkiem miała być babcia mojego męża, ale nam uciekła!  :) Z nią to cała historia jest, dosłownie i w przenośni. Zaprosiliśmy ją wczoraj, mężuś zadzwonił do niej i powiedział, że od razu po kościele zabieramy ją do nas na obiad. Próbowała się wprawdzie wymigać, ale stanęło na tym, że przyjedziemy po nią rano, żeby ją zabrać na nabożeństwo a potem do nas. Raniutko wstałam przygotowałam wszystko do obiadu, nawet starczyło mi czasu, żeby pancake's zrobić dla dzieciaków na śniadanie. Spakowaliśmy czeradkę do samochodu i pojechaliśmy po babcię i na nabożeństwo. W czasie drogi dalej próbowała się wymigać, że ona musi zaraz do domu, bo jej lekarz kazał chodzić, bo ona ma żylaki i takie tam drydymały. Ostrzegałam mężusia, żeby nie dał jej uciec po kościele, ale niestety...
Zanim on zdążył się obejrzeć ona już zwiała! Dogonił ja koło katedry ( to około 500m od naszego kościoła), ale za żadne skarby nie chciała zawrócić. I gadaj tu z taką. Chcieliśmy, żeby trochę pobyła z rodziną, zjadła dobry obiadek i ciasto, a ona w nogi.  Zazwyczaj w niedzielę jest na obiedzie u swojej córki, a mojej teściowej, ale oni już 3 tydzień są nad morzem, więc na pewno czuje się trochę samotna. Cóż poradzić. Nie wiedziała co traci, bo ciasto mieliśmy dzisiaj pyszne: z cukinią i bakaliami. Wilgotne, słodkie ciasto w sam raz do kawki,  na zakończenie dobrego obiadku.

*dałam 1 szklankę cukru, ale i tak jest dość słodkie, można zredukować do 3/4 szklanki.


ciasto z cukinią:

4 jajka
1 szklanka oleju
1 szklanka cukru
3 szklanki startej cukinii ( na dużych oczkach)
3 szklanki mąki
1 płaska łyżeczka proszku do pieczenia
1 płaska łyżeczka sody oczyszczonej
cukier waniliowy
3 łyżeczki cynamonu
3/4 szklanki posiekanych orzechów włoskich
200g  rodzynek
polewa kakaowa
1/2 szklanki posiekanych orzechów włoskich

Jajka ubijamy z cukrem na puszystą masę. Rodzynki namaczamy w gorącej wodzie. Do ubitych jajek dodajemy mąkę, proszek i sodę, potem cukier waniliowy, cynamon, olej, cukinię, orzechy i rodzynki ( ja rodzynki posiekałam na drobno ze względu na mojego synka). Wylewamy ciasto na natłuszczoną i wysypaną bułką tartą blaszkę i pieczemy około 1 godziny w 180 stopniach.
Po wystudzeniu polewamy polewą kakaową i posypujemy posiekanymi orzechami włoskimi.
Smacznego!

Szybki chleb

Dzisiaj przepis na szybki chleb. Upiekłam go wczoraj przed pracą dla mojej kochanej szarańczy. To naprawdę ekspresowy chlebek na drożdżach. Rośnie pięknie i ma  super chrupiącą skórkę. Wzbogacony otrębami stanowi doskonałą podstawę zdrowego posiłku. Dziś jedliśmy go wszyscy na śniadanie, nie kruszy się i długo zachowuje świeżość. Naprawdę godny polecenia.



chleb:

6 szklanek mąki
4 szklanki ciepłej wody
100g drożdży
2 łyżeczki cukru
2 łyżeczki soli
2 1/2 szklanki otrąb pszennych ( u mnie prażonych)

Drożdże mieszamy z 4 łyżkami wody i cukrem i odstawiamy zaczyn do wyrośnięcia. Mąkę mieszamy z solą i otrębami i dodajemy do wyrośniętego zaczynu. Mieszamy i zostawiamy pod przykryciem do podwojenia objętości. Ciasto przekładamy do wysmarowanej tłuszczem dużej tortownicy i odstawiamy na chwilę. Posypujemy lekko mąką i nacinamy w kształt krzyża. Wsadzamy do gorącego piekarnika (200 stopni) i pieczemy około 40- 50 minut. Ja po około pół godziny wyciągnęłam chlebek z formy i dalej dopiekałam na kratce. Upieczony wydaje głuchy odgłos jak "popukamy" go od spodu.
Smaczego!

Kruche ciasto z brzoskwiniami

Dawno nic nie piekłam dla mojego kochanego mężusia. Wczoraj do kawki nie mieliśmy nic słodkiego, bo pomimo dnia wolnego od pracy, nie miałam czasu na pieczenie. :( Chęci były, bo nawet kupiłam brzoskwinie i produkty na ciasto, jednak kilka spraw urzędowych, które musiałam załatwić uniemożliwiły mi realizację. Założyłam sobie konto w banku, wstyd przyznać, ale do tej pory nie miałam - po prostu nie potrzebowałam. Więc poszłam z moim najmłodszym synkiem do banku i przemiła pani w ciągu pół godziny załatwiła mi wszystkie formalności. Mam konto. :) A mężuś wieczorem przelał mi na nie 5 zł. Ale szał! W tytule konta stało: "żeby kontu nie było smutno"...ale dowcipniś. Potem do domu robić gołąbki dla szarańczy i pędem do lekarza medycyny pracy, bo miałam konsultację u laryngologa. Znowu wystałam się w kolejkach.. masakra! Przez 4 godziny, jakie tam byłam, zdążyłam poznać wszystkich ludzi w kolejce i nawet byliśmy o krok od zamówienia wspólnie pizzy. Wesoło było. Wzięłam ze sobą Kubuńka, bo nie chciałam go samego w domu zostawać, ale  musiałam zadzwonić po godzinie do mężusiowatego, żeby go zabrał w drodze z pracy, bo dziecko uschłoby tam. Wprawdzie zaopatrzyłam go w tablet, pićko i siedział w kącie przychodni na podłodze, po turecku, grając w gierki, ale padła niedługo bateria w tablecie i klops! Dobrze,  że niedługo potem mężuś go zabrał. Straszne te  przychodniowe nasze kolejki. Samo badanie trwało 3 minuty, laryngolog zaglądnął mi w gardło, nos i uszy, po czym napisał w aktach: "brak odchyleń". Cudownie! Potem kolejna kolejka do pani doktor medycyny pracy, która wydaje zaświadczenie zdolności do pracy. Następne badanie w 2018 roku. Uf... Pędem do domu, a tu moja rodzinka czeka, aż mamusia wróci i poda obiadek!!! Normalnie uduszę!!!! Oberwało im się! Tłumaczyli się, że nie byli głodni, że tamto i siamto, ale jak usmażyłam gołąbeczki i podałam z sosikiem pomidorowym, to jedli aż im się uszy trzęsły. Kochane paskudy.
Dzisiaj rano gotowanie od rana. Wprawdzie gołąbki są od wczoraj, ale zupkę trzeba ugotować dla dzieciaków. Korzystając z wolnego przedpołudnia postanowiłam nadrobić wczorajsze zaległości i upiec mojemu kochanemu mężusiowi ciasto z brzoskwiniami. Będzie mógł wypić sobie popołudniową kawkę i pomyśleć miło o żonce, kiedy ona będzie w pracy... :)



kruche ciasto z brzoskwiniami:

2 szklanki mąki
3 jajka
200g  margaryny
2 łyżki śmietany
1 1/2 szklanki cukru
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1 kg brzoskwiń
3 łyżeczki skórki pomarańczowej kandyzowanej
tłuszcz i bułka tarta do blaszki


Z mąki, margaryny, 1 szklanki cukru, śmietany, proszku do pieczenia i żółtek zagniatamy kruche ciasto i wkładamy do lodówki. Brzoskwinie sparzamy gorącą wodą i obieramy ze skóry. Kroimy w małe kawałki i mieszamy ze skórka pomarańczową. Ciasto wykładamy na blaszkę wysmarowaną tłuszczem i wysypaną bułka tartą i pieczemy około 15- 20 minut w 190 stopniach. Ubijamy w tym czasie białka z 1/2 szklanki cukru. Wyciągamy ciasto z piekarnika i dajemy na podpieczony spód brzoskwinie ze skórką pomarańczową i na wierzch ubitą pianę z białek. Pieczemy  jeszcze około 20 minut w 180 stopniach. Można posypać cukrem pudrem.
Smacznego!

Jogurt "pożegnanie lata"

Lato ma się ku końcowi, a pogoda jest już iście jesienna. Dzieci poszły do szkoły a ja do pracy, żeby zarobić na tę moją kochana szarańczę. W związku z tym będę miała trochę mniej czasu aby udzielać się kulinarnie, ale oczywiście nie zaprzestanę tego! Po prostu będę to robić rzadziej z racji ograniczonego czasu wolnego. Na osłodzenie tych jesiennych nastrojów proponuje Wam porcję pożywnego jogurtu naturalnego z owocami ogrodowymi, które dojrzewały w późno-letnim słońcu i były naprawdę wyjątkowo słodkie. Porcje przygotowane dla mnie i mojej córci - na słodki podwieczorek. Mniam.


słodki podwieczorek:

1 duży jogurt naturalny
1 łyżka miodu
sezonowe owoce

Jogurt mieszamy z miodem i wlewamy do pucharków, ozdabiamy owocami. Pychota!
Smacznego!

Sałatka z tortellini

Zrobiłam ostatnio sałatkę z pierożkami tortellini z mięsem. Trochę ryzykowałam, że będę ją jadła sama, ale okazało się, że zarówno mój ukochany małżonek jak i pierworodna córcia  w niej zagustowali. Szybka, smaczna i niedroga - same zalety. Ciekawa odmiana od znanych smaków. Przepis mam od mojej cioci ze Złotogłowic.

 sałatka:

1 opakowanie tortellini z mięsem
4 pomidory
2 ogórki szklarniowe
15 cm pora (jasnej części)
1/2 puszki kukurydzy
20dag kiełbasy szynkowej
3 łyżki majonezu
sól
pieprz

Tortelinii gotujemy według instrukcji na opakowaniu. Por kroimy w paseczki i przelewamy na sitku wrzątkiem. Pomidory, ogórki i szynkę kroimy w kostkę. Wszystkie składniki mieszamy w misce i dodajemy majonez. Doprawiamy do smaku solą i pieprzem i chłodzimy w lodówce.
Smacznego!



Tort  z malinową śmietaną i malinami

Niedzielę uświetnił nam torcik - malinowe szaleństwo. Póki sezon malinowy w pełni uprawiamy szaleństwo w kolorze malinowym. Kiedy go robiłam wczoraj wieczorem, mój starszy synek upewniał się:
- Mamuś, ale ten tort jest naprawdę dla nas?
 - Tak, syneczku. - odpowiadam, dalej spokojnie układając maliny.
- Ale tak bez żadnej okazji, tak po prostu?
 - Tak po prostu - uspokajam go - do niedzielnej kawki.
- Suuuper.  - powiedział z błyskiem łakomczuszka w oku.
No i jak się rzekło, tak było. W niedzielę po obiedzie zaserwowałam mojej rodzince kawkę i torcik. Pyszny wilgotny biszkopt, lekka malinowa śmietanka i dorodne czerwone maliny.. czego chcieć więcej? Szczególnie kiedy się siedzi z rodzinką i słucha opowieści szkółkowych. :) Mamy taki niedzielny zwyczaj, że podczas obiadu i kawki opowiadamy sobie co się działo na zajęciach szkółki niedzielnej. Dziewczyny już zakończyły edukację szkółkową, ale chłopcy na pewno nie raz zaskoczą nas swoimi opowieściami, tak jak Kubuś dzisiaj. Opowiadał co było na szkółce, co robili, kto był, jaka była historia biblijna i na koniec mówi:
 - I wiecie co? Ciocia Ania powiedziała, że zaprosi nas wszystkich do siebie w jakąś sobotę - do Niniwy!
 - Gdzie? - zapytaliśmy wszyscy chórem, parskając śmiechem.
 - Do Niniwy. - odpowiedział ze stoickim spokojem mój synek.
 - Chyba Niwnicy! - poprawiłam go.
Ciocia Ania mieszka w Niwnicy, wiosce niedaleko Nysy i mówiła mi, że zamierza zrobić takie spotkanie dla wszystkich dzieciaków z Kubusia grupy. Śmieszny ten nasz synek, mieliśmy z niego niezły ubaw. Potem się zastanawialiśmy czy to możliwe, że nasze dziecko zna więcej nazw miejscowości biblijnych, niż współczesnych. Któż to wie?


torcik malinowy:

6 jajek
1 szklanka cukru
1/2 szklanka oleju
1 szklanka mąki
2 budynie waniliowe
2 łyżeczki proszku do pieczenia
1 łyżeczka octu
sok z cytryny
500ml kremówki
masa malinowa Dr. Oetker'a
maliny

Białka ubijamy z cukrem. Żółtka mieszamy z proszkiem, octem i 1 łyżką oleju - odstawiamy do wyrośnięcia. Jak wyrosną łączymy delikatnie z ubitymi białkami, dodajemy przesianą mąkę i budynie i na koniec olej. Pieczemy w 180 stopniach przez 40 minut.
Po upieczeniu i wystudzeniu kroimy na pół i nasączamy wodą z cukrem.
Kremówkę ubijamy i łączymy z masą malinową według przepisu na opakowaniu. Tort przekładamy masą i ozdabiamy malinami. Chłodzimy w lodówce.
Smacznego!


Drożdżowe różyczki z powidłami

Następna odsłona ciasta drożdżowego. Widziałam gdzieś takie różyczki tylko, że z nadzieniem serowym i postanowiłam zrobić podobne dla mojej cioci. Miałam tego dnia tak zwany szał kuchenny: gotowałam i piekłam od samego rana do późnego wieczora - ciastka, bułeczki, pierogi dla rodziny, zupa pomidorowa... I to wszystko przed południem, potem odebrać dzieci i do cioci na wieś. Nazbierałam tam 2 wiadra malin i musiałam je przetworzyć, więc do północy walczyłam z sokiem malinowym i z warzywami, którymi zostałam obdarowana. Teraz zamrażarka pełna jest woreczków z przygotowanymi warzywami do bulionu - wystarczy wyciągnac i wrzucić do wywaru. To był pracowity dzień.


Pyszne mięciutkie drożdżóweczki z powidłami śliwkowymi, na pewno zasmakują wam tak jak całej mojej rodzince.

ciasto drożdżowe:

1kg maki
10 dag drożdży świeżych
3/4 szklanki cukru
3 jajka
2 łyżki roztopionego masła
2 1/2 szklanki ciepłego mleka
powidła śliwkowe
1 jajko do posmarowania


Z drożdży i niewielkiej ilości mleka robimy zaczyn i odstawiamy na 15 minut. Potem dodajemy resztę składników i zarabiamy ciasto. Odstawiamy. Po podwojeniu objętości wyrabiamy jeszcze raz i wałkujemy na placek, z którego wykrawamy kółka o średnicy około 15 cm. Im większe kółko, tym większe bułeczki.



Nacinamy każde kółeczko w trzech miejscach, w równych odstępach.


 Następnie dajemy na środek łyżeczkę powideł i sklejamy poszczególne części tworząc coś na kształt róży.




Układamy na blaszce i smarujemy roztrzepanym jajkiem. Zostawiamy do wyrośnięcia na 25 minut i pieczemy około 15-20 minut w 180 stopniach. Smacznego!




Ciasteczka z nutelli

Jakiś czas temu moja córcia mnie pytała, czy widziałam już przepis na ciastka z nutelli. Nie widziałam!!! Zaintrygowała mnie i poszukałam. Rzeczywiście jest kilka przepisów, ale ja zrobiłam swój. Nie użyłam oryginalnej nutelli z prozaicznego powodu - cenowego. Zamiast niej użyłam kremu czekoladowo-orzechowego firmy Lewiatan 340g. Super łatwe ciasteczka, już sześciolatki sobie z tym poradzą. Wyszły chrupiące, czekoladowe i kruche, czyli to co tygryski lubią najbardziej. Zrobiłam je na popołudniową herbatkę u mojej cioci, do pary z różyczkami drożdżowymi, o których będzie mowa później.... :)


ciastka:

1 słoik kremu czekoladowego (340 - 400g)
ok 2 szklanki mąki
2 jajka
1 płaska łyżeczka proszku do pieczenia

Składniki mieszamy w misce. Powstanie dość gęste ciasto. Wkładamy na godzinę do zamrażalnika . Wyciągamy i zagniatamy na stolnicy,  jeśli się klei można podsypać mąką.  Wałkujemy na grubość około 1 cm. Wykrawamy dowolne kształty i pieczemy przez 15 minut w 180 stopniach.
Smacznego!


Gnocchi z pesto

Włoskie kluseczki z aromatycznym sosem pesto zrobiły ostatnio u mnie za główne danie. Smakowało mężusiowi i córkom, a chłopcy zadowolili się gnocchi z masełkiem i cukrem. Trochę sceptycznie podeszli do nowatorskiego pomysłu jedzenia klusek z sosem do makaronu. Włosi tak jedzą. Oryginalny przepis zaleca świeżo ugotowane ziemniaki, jednak ja wykorzystałam te, które zostały mi z obiadu. Dobry sposób na obiad z resztek. Chłopcy mieli ubaw, bo charakterystyczny kształt tych włoskich kluseczek przypominał im larwy, które w swoich programach zjada Bear Grylls, swoimi skojarzeniami oczywiście obrzydzali jedzenie dziewczynom. Kocham takie stołowe rozmowy! Pewnie to się dopiero będzie nasilać, bo dopiero te małe paskudy pełne testosteronu odkrywają czym mogą dokuczyć swoim starszym siostrom. Kubuniek w niedzielę "umilał" popołudnie siostrom puszczając pierdzące dźwięki ze swojej komórki. I chodź to były wirtualne "pierdy", dziewczyny oburzały się jakby to było naprawdę! Mieliśmy z mężusiem z nich niezły ubaw!


 gnocchi:

1 kg ziemniaków
200g maki
sól
( można dodać jajko - wtedy zwiększamy ilość mąki o 100g)
parmezan

Ciepłe ziemniaki przeciskamy przez praskę i łączymy z mąką. Nie gnieciemy długo - tylko do połączenia składników. Rolujemy długie walce - jak na kopytka i dzielimy na 2- 21/2 cm kawałki i robimy widelcem rowki na każdej kluseczce. Gotujemy w osolonej wodzie około 3 minut od wypłynięcia.

pesto:

garść liści bazylii
1/2 szklanki oliwy z oliwek
2 ząbki czosnku
5 orzechów włoskich
sól czosnkowa z natką pietruszki*

Wszystko miksujemy wszystko w blenderze i polewamy tym sosem gorące kluski. Posypujemy parmezanem i podajemy głodnym.
Smacznego!

*sól czosnkowa z natką pietruszki to super mieszanka - można ją zrobić samemu. Wystarczy ususzyć natkę i wymieszać ją z suszonym czosnkiem i solą.

Pieczarkowa - ekspresowa


Chyba będę musiała poprosić wychowawczynię mojego Kubeczka, żeby dała mu jakieś zadanie domowe, bo mi się dziecko do szkoły zniechęci! Dzisiaj znowu "płakał", że pani nic nie zadała... Co ja się mam z tym dzieckiem. :) Same śmiesznoty! Wrócił podekscytowany ze szkoły wołając:
 - Mamo! W-f to najfajniejszy przedmiot w szkole! Było super!
 - Byliście na sali, czy na boisku? - zapytałam.
 - Na sali. - odpowiedział - no i pani przez cała pierwszą godzinę mówiła nam, co wolno i co nie wolno, a potem były super gry i zabawy - opowiadał podekscytowany na wdechu i na wydechu.
- To się cieszę kochanie, że ci się podobało. - poczochrałam go po główce - chodź, jedziemy do domku.

A w domku czekała na niego zupka pieczarkowa. Dawno u nas zupek nie było. Latem nie chciało się jeść ciepłych zup, bo gorąco, ale teraz to co innego. Poza tym dzieciaki jak wrócą ze szkoły zawsze mogą sobie zagrzać i zjeść, bo drugie danie staram się robić tak, abyśmy mogli razem wszyscy zjeść, czyli około 16-17, kiedy mężuś wraca z pracy. Więc dziś pieczarkowa - kremowa z kokardkami. To jedno z niewielu dań, które wszyscy jedzą.



pieczarkowa:


500g pieczarek
woda około 2,5 l
250 ml śmietanki 12 %
2 łyżki przyprawy do zup
2 łyżki masła
natka pietruszki
makaron

Pieczarki myjemy i ścieramy na tarce. Podsmażamy na maśle i zalewamy wodą. Gotujemy chwilę z przyprawa do zup. Miksujemy blenderem na gładko i  dodajemy śmietankę. Zupkę podajemy z makaronem, posypaną natką pietruszki.
Smacznego!

Foccacia - włoski chlebek

Mój mężuś szalał ostatnio po kuchni i narobił sosu pomidorowego swojego pomysłu do słoików. Pysznią się teraz w naszej prowizorycznej spiżarni i kuszą, żeby je zjeść...Postanowiłam upiec do tego chlebek włoski, który najlepiej smakuje maczany w takim właśnie sosie. Wykorzystałam oliwki, które zostały mi po robieniu makaronowej sałatki. Pyszny, aromatyczny, pachnący ziołami chlebek, można zjeść jako podstawę do kanapek lub jako dodatek do makaronu z pomidorowym sosem. Naprawdę godny polecenia.



ciasto:


1/2 szklanki ciepłej wody
1 szklanka mąki pszennej
1/3 kostki drożdży
1 łyżeczka soli
1 łyżeczka cukru
2 łyżki oliwy z oliwek
pieprz
sól
20 zielonych oliwek
zioła włoskie


Drożdże rozpuszczamy wraz z cukrem w ciepłej wodzie, odstawiamy na 10 minut. Następnie mieszamy z mąką, oliwą i solą. Ugniatamy ręką, dodajemy pokrojone drobno oliwki i trochę ziół włoskich. Odstawiamy na godzinę w ciepłe miejsce. Formujemy płaski placek i  czekamy kolejne pół godziny. Wierzch posypujemy grubą solą i udekorujemy kawałkami oliwek. Pieczemy około 25 minut w temperaturze 200 stopni. 
Smacznego!

Spaghetti carbonara

My to jesteśmy prawdziwi makaroniarze - dziś znowu spaghetti! Dla wszystkich co kochają włoskie klimaty proponuję spaghetti carbonara - z boczkiem i śmietanką. Wprawdzie nie miałam włoskiej panchetty, ale nasz polski boczek też się nieźle odnalazł w tym daniu. Super szybkie danie dla zabieganych amatorów makaronu. Wystarczy 20 minut i mamy obiadek.
 Musiało być szybko, bo zaczęła się szkoła i przybyło nowych obowiązków. Zanim każdy wejdzie w te nowe trybiki musi upłynąć trochę czasu. Tylko jedno moje dziecko cieszyło się z rozpoczęcia roku szkolnego - najmłodszy synek, który zaczyna karierę ucznia. Już w dwie godziny po przyjściu z uroczystości rozpoczęcia roku szkolnego siedział z plecakiem na plecach - wszystko w środku podpisane i przygotowane na pierwszy dzień szkoły. Nauczył się w 5 minut wiązać buty i z radosnym uśmiechem na twarzy powiedział:
 - No! Nauczyłem się, teraz mogę iść do szkoły! Mamusiu mogę już iść do szkoły!
Słodziak z niego. Ma nadzieję, że nie zabiją w nim tego entuzjazmu... szkoda by było. Po pierwszym dniu prawdziwych zajęć zmartwił się jednym... że pani nie zadała zadania domowego! Więc jak jego starszy brat odrabiał swoje zadanie, siadł obok niego i rysował... I jak tu go nie kochać.


spaghetti carbonara:

500g makaronu
200g boczku
2 łyżki oliwy
2 żółtka
250 ml śmietanki 30%
sól
pieprz
parmezan

Makaron gotujemy al dente.  Boczek kroimy i podsmażamy na oliwie. Śmietankę miksujemy krótko z żółtkami i przyprawami. Odcedzamy makaron i dajemy go z powrotem do gorącego garnka. Nie przelewamy wodą! Wlewamy śmietankę z żółtkami i energicznie mieszamy. Potem parmezan i boczek. Wszystko razem wymieszać i podawac od razu.
Smacznego!

Szybkie ciasto

To ciasto towarzyszy mi od lat nastoletnich, kiedy nauczyłam się je piec. Szybkie - wręcz ekspresowe i zawsze się udaje, nie jeden raz uratowało niespodziewane herbatki z przyjaciółmi i rodziną. Pamiętam jedną historię, kiedy jeszcze byłam w grupie młodzieżowej w naszym kościele i po sobotnim spotkaniu zaprosiłam przyjaciół na ciasto i herbatkę. Wszyscy zwalili się do mojego domu, rozsiedli się w pokoju, a jedna z moich przyjaciółek zaproponowała:
 - Ewa, pomogę ci pokroić ciasto... gdzie je masz?  - zapytała.
 - Ja je dopiero zrobię! - odpowiedziałam z szelmowskim uśmiechem.
Jej zdziwiona mina była bezcenna! Podczas gdy ona robiła herbatę dla reszty młodzieży, ja zrobiłam ciasto i za około pół godziny wszyscy mogliśmy się cieszyć pysznym ciastem! W oryginalnym przepisie było więcej cukru i tłuszczu ( 1 szklanka cukru i 1 margaryna), ale trochę to zredukowałam bez szkody na smaku. :)


ciasto:

4 jajka
1/2 margaryny roztopionej
3/4 szklanki cukru
1 szklanka mąki
2 płaskie łyżeczki proszku
cukier waniliowy
3 łyżki kakao
cukier puder

Jajka mieszamy ubijaczką z cukrem, dodajemy mąkę, proszek, cukier waniliowy i na koniec margarynę. Do części ciasta dodajemy kakao. W nasmarowanej tłuszczem tortownicy lejemy najpierw ciasto jasne potem trochę ciemnego i znowu jasne - można się wykazać inwencją twórczą.Pieczemy około 30 minut w 180 stopniach. Upieczone ciasto posypujemy cukrem pudrem.
Smacznego!

Bułeczki maślane


Postanowiłam dzisiaj upiec bułeczki maślane dla mojej kochanej szarańczy. Moja córcia stwierdziła, że są lepsze niż te z piekarni. Rzeczywiście wyszły piękne, mięciutkie, z maślaną nutą, pychota. Tylko zdrowy rozsądek powstrzymał mnie od pochłonięcia ich wszystkich. Mój bojący się nowości synek nie chciał ich spróbować mimo moich zapewnień, że będzie mu smakować, ale kiedy już spróbował (a trochę to trwało) przyszedł do mnie i mówi:
 - Wiesz mamuś, jednak dobre te twoje bułeczki, spróbowałem...
 - A widzisz! Mówiłam, że ci zasmakują...
 - Coś mi przypominał ten smak - ciągnął dalej.
 - Pewnie maślane bułeczki, które kupujemy w sklepie - podpowiadałam mu.
 - Może... odpowiedział mi zamyślony.. - Ale dobre były..
Wcześniej nie chciał próbować, twierdząc, że boli go brzuszek i nie jest głodny, choć minutę temu planował robienie grzanek w tosterze. Później uświadomiłam sobie, że rzeczywiście mógł go boleć brzuch - zjadł wszystkie 5 kotletów mielonych, które zostały po obiedzie! Nie liczę tych 2 co zjadł na obiad. Musiał mu ten brzuszek dokuczać, bo przed snem poprosił o ciepłą miętę. Jak to w wierszyku o kotku szło: Oj łakomczuszek srogą poniósł karę...




bułeczki maślane:

4 szklanki maki
1 szklanka ciepłego mleka
110g roztopionego masła
3 łyżki cukru
25g drożdży świeżych
2 jajka
3/4 łyżeczki soli
jajko do smarowania

Robimy zaczyn z drożdży i odrobiny cukru i połowy mleka. Potem dodajemy resztę składników i wyrabiamy elastyczne ciasto. Odstawiamy do podwojenia objętości. Formujemy 12 bułeczek i układamy na wysmarowanej tłuszczem blaszce. Odstawiamy na około 20 minut i smarujemy roztrzepanym jajkiem z odrobiną mleka.  Pieczemy około 25 minut w 180 stopniach.
Smacznego!