Torcik na chrzciny

Kilka dni temu robiłam torcik na chrzciny małej Basieńki, z rodziny moich sąsiadów. Trochę było zamieszania, bo się nie dogadałam co do godziny odbioru i kiedy moja sąsiadka przyszła po tort, on był jeszcze bez "ubranka", a ja po 2 godzinach snu po nocy w pracy. Masakra. Koniec końców, przeprosiłam i od razu wzięłam się do roboty, bo miał być gotowy najpóźniej za 4 godziny. Niby to dużo na ozdobienie tortu, ale jak na złość czekolada nie chciał się lepić, kruszyła mi się i nie mogłam uzyskać odpowiedniego odcieniu różu. Po prostu wszystko szło nie tak jak trzeba. Ale o godzinie 12.00 skończyłam, po 3 godzinach walki i torcik był gotowy. Zdążyłam jeszcze posprzątać, zrobić zdjęcie i zjeść obiadek z rodzinką, kiedy moja sąsiadka przyjechała z dumnym dziadkiem małej Basieńki po torcik. Uff... udało się, a co najważniejsze smakowało wszystkim i bardzo się podobał  mój "chrzcielny" torcik. To chyba pierwszy który robiłam na chrzciny małego dziecka.







0 komentarze:

Prześlij komentarz